Czego nie lubimy na MTS

Wiem... Kolejek po obiad, opasek na reke i klopotów z WiFi. Ale ja nie o tym.

Znam juz rozklad sal i wiem, w których jest komplet a w których pustki. 61 sesji zgromadzilo komplet chetnych. Pozostale 27 sesji osiagnelo wyniki od 12% wypelnienia sali do 98%. Oczywiscie te procenty sa (jak kazda statystyka) zdradliwe. 100% w sali na 42 osoby to niezupelnie to samo co 12% w sali na 2300.

Taka analiza mozna sie dowolnie dlugo bawic, ale jedna rzecz zwrócila moja uwage: wsród tych niepelnych sal az 9 to sesje anglojezyczne. Zasadniczo, w kazdym slocie czasowym wystepuja dwie sesje bez kompletu sluchaczy: sesja w wielkiej sali, gdzie miejsc jest wiecej niz uczestników MTS oraz sesja anglojezyczna. Wyjatkiem jest tylko sesja Johna Craddocka o NAP. Sa oczywiscie i inne przypadki niepelnych sal tak jak i zdarzaja sie obcokrajowcy z kompletem sluchaczy. Ale zaleznosc wypelnienia od jezyka zdecydowanie rzuca sie w oczy.
Dziwi to o tyle, ze w kazdej sesji anglojezycznej skorzystac mozna z tlumaczenia symultanicznego. Dlaczego nie lubicie takich sesji?? Tym bardziej, ze i u Mariusza na blogu i w paru innych miejscach dosc wyrazne sa glosy, ze na MTS powinno trafic jak najwiecej dobrych i znanych fachowców z calego swiata.

Ot ciekawostka. Chcemy swiatowych prelegentów na MTS, ale chodzic na ich sesje to juz niekoniecznie... Szkoda.

Nie jestem w zaden sposób zaangazowany w przygotowanie tej konferencji (choc jestem zaproszony jako prelegent). Ale i tak az przykro na taka statystyke spojrzec. Brak znajomosci jezyka? Nieufnosc wobec "obcych"? Nie mam pojecia... Po prostu szkoda. Bo jak teraz przekonac organizatorów, ze na kolejnej konferencji chcemy miec wiecej fachowców ze swiata??

Autor: Grzegorz Tworek

PS. Jezeli ktos mimo wszystko lubi chlonac wiedze w jezykach innych niz polski, warto wspomniec o dwóch ciekawych wydarzeniach w najblizszym czasie: seminarium Davida Solomona w Helsinkach i ITForum w Barcelonie. Na obu imprezach bede i na pewno o kazdej z nich napisze jeszcze cos wiecej.